Dobrze, że mamy Myślodsiewnie, ponieważ miałam tę przykrą
niemoc uczestniczenia w Balu Halloweenowym, chociaż bardzo chciałam. Miałam
przygotowane idealne przebranie. Za pozwoleniem Dyrektorstwa poszłam do pokoju
Myślodsiewni. Dyrektor Katie powiedziała, że fiolka jest standardowo podpisana
“Bal Halloweenowy”, lecz gdy przejrzałam stojak zauważyłam fiolkę, która była
napisana koślawym pismem “Bal?” Ciekawość wzięła nade mną górę i wlałam
zawartość do wypolerowanej, srebrnej misy.
-*-
UWAGA! TEKST NIE MA NA CELU NIKOGO URAZIĆ!
Przeniosło mnie do wielkiej sali. Przed sobą miałam krzesło,
na którym jak się okazało siedziała Dyrektor Smith. Nauczyciele siedzieli
znudzeni, patrząc na uśmiechniętych od ucha do ucha uczniów. Wszyscy mieli
dziwne przebrania i tańczyli do piosenki Jęczących Wiedźm.
- Nudzę się… - Mruknęła prof. Piccifues. Camil westchnął
głośno, rozsiadając się na fotelu.
- Nie tylko ty… - Odpowiedział, spoglądając z podirytowaniem
na uczniów. Theodore (który był zaproszony na bal jako stary nauczyciel)
przyznał mu w duchu racje; też dawno nie tańczył, ale wstyd mu było poprosić do
tańca jako pierwszy. Oczy dyrektor Smith błysnęły dziwnym blaskiem, a
dziewczyna uśmiechnęła się figlarnie. Alessandra spojrzała na nią, a jej oczy
się rozszerzyły.
- Wiem, co oznacza ta mina… - Uśmiechnęła się szczerze, patrząc na Katie
wyczekująco.
Nauczycielka numerologii wyciągnęła prędko z pochwy różdżkę
i jednym, zgrabnym ruchem wyczarowała przed stołem nauczycieli wielki parawan,
który oddzielał go od reszty Wielkiej Sali. Uczniowie spojrzeli w tamtą stronę
zdziwieni, nie wiedząc zbytnio co się dzieje. Po chwili za parawan wyszła dyr.
Grey z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Tańczcie sobie, tańczcie. Tutaj trwa...narada
pedagogiczna. - Po czym wróciła do stołu i rzuciła na jego teren Silencio.
Katie spojrzała na wszystkich z tymi swoimi iskierkami w
oczach, a następnie wyjęła spod stołu jedną wielką butlę Ognistej Whisky. Nie
trzeba być wróżbitą, żeby przewidzieć, że wszystkim nauczycielom (i
Theodore’owi) oczy się zaświeciły.
- No to ta impreza nie będzie chyba aż tak nudna… - Mruknął
Camil, a Theo - nie zważając na zdziwione spojrzenia profesorów - wybiegł z
,,narady pedagogicznej’’ z uśmiechem na ustach. Po chwili wrócił z wielkim
workiem, w którym obijało się o siebie szkło.
- Mikołaj przyniósł prezenty, kochaniutcy. - Powiedział,
wyjmując z worka alkohol dla każdego.
Minutę później każdy psor pił już w najlepsze, nie
przejmując się trwającą obok zabawą uczniów. Po godzinie nieustannego picia Vic
czkała, ale mimo wszystko piła łapczywie. Camil znudził się już przelewaniem do
szklanki Whisky, i zamiast tego pił z gwinta. Aless za to już dawno zaczęła pić
piątą z kolei butelkę.
- Wiecie co…? - Zaczęła Katie, patrząc na resztę pijaczyn.
- Nie wiemy. - Odparła Jo.
- A ja wiem…! - Odpowiedziała z zwycięskim uśmiechem dyr.
Smith.
- To powiedz! - Rzekła Vic.
- NIE MÓW! NIE MÓW! - Krzyknęła Aless. - ZGADNĘ! ZGADNĘ!
- TO ZGADUJ! - Zawyła Katie, a Camil pokiwał głową
,,właśnie, zgaduj.’’’
Alessandra zastanawiała się przez chwilę.
- Nie wiem. - Powiedziała w końcu. - ALE JAK KATIE POWIE, TO
SIĘ DOWIEM!
- To dlaczego nie zgadłaś? Miałaś zgadnąć! - Zaprotestował
Camil. - MIAŁA ZGADNĄĆ!
- No właśnie. - Pokiwała głową Jo. - Zgaduj!
- Ale co mam zgadnąć? - Mruknęła Aless, marszcząc brwi.
- Ej Pic, rzuć jakimś pomysłem! - krzyknęła Katie.
- Ale ja nie jestem Pic.
- Nawet nie wiem jak się czyta Twoje nazwisko. A wy? -
Zapytała reszty. Wszyscy pokręcili głową.
- No to macie zagadkę. Powodzenia.
- Pejsiful!
- Pejsifłes!
- Pajsifłes?
- Pikufes?
Grad głosów trafił do uszu Vicessy.
- Nie, nie, nie.
- Piksi.
- Pifłes?
- Piskufies!
- Żadne z tych.
- Pikufuą?
- Pikkifua?
Zgadywanie trwało prawie pół godziny. Nikt nie chciał
zrezygnować. Vic dała wiele podpowiedzi, ale umysły ciała pedagogicznego były
zamglone alkoholem. W końcu ktoś trafił, chociaż w tym gradzie głosów Vic nie
mogła wiedzieć kto.
- Pissifałs!
- Tak!
- To teraz wszyscy do dna! - zawołała Katie i jednym haustem
opróżniła swoją szklankę. Vicessy pokazała od dawna puste szkło.
- Theodore! Co z ciebie za polewak!? - zapytał pełny
wrogości Camil. Theo zaczął napełniać wszystkim szklanki. Gdy dotarł do
profesor Madi Verian-Grid usłyszał jej płaczliwe słowa, które kierowała prosto
w stół.
- Nikt nie chce się uczyć moich eliksirów. Ale one przecież
są takie fajne. - Lecz nie przejął się tym wcale i ruszył dalej. Katie siedząca
koło Alexy rozprawiała na temat kosmitów.
- Dlaczego kosmici porywają krowy? Przecież jakby chcieli
jakiegoś podstawowego ssaka to mają konie, psy a nawet człowieka. Czemu akurat
te biedne krowy?
- Może płyn życia? - zapytał Theo proponując Katie i Alexie
Ognistą Whisky.
- No to mają jeszcze kozy, nietoperze i… sklepy. -
Odpowiedziała nauczycielka numerologii nieświadoma, że to było o alkoholu.
-Kozie mleko jest obrzydliwe - wybełkotała Vicessy, po czym
skierowała różdżkę na gramofon i włączyła piosenki, do których zaczęła tańczyć
jak opętana.
- Porwać kozę jest izi, siedzą w górach, są bliżej kosmitów.
- Może kozy to ich śmiertelni wrogowie? - zapytała Martell,
wczuwając się w temat.
- Albo mają układy z Allah Akbarami i nie mogą ich ruszać? -
zawołała Pisifałs zmachana stając za Katie i Alexą.
- W Indiach też są święte, ale to chyba kozy. Indianów jest
więcej niż allah akbarów. Czekaj. Indyńczyków?
- Gadasz jak Jo i jej błędy. - Powiedziała Alexa.
- No bo jej błędy są zakaźne. Ktokolwiek spędzi z nią więcej
czasu, zaczyna pisać jak ona. W mowie też się udziela.
- Pokaże wam! - wykrzyczała dyrektor Grey. Wzięła serwetkę
ze stołu, a z kieszeni szaty wyciągnęła długopis. - Pierwsza lepsza nazwa.
- Soplica - powiedziała Alexa, a Jo zaczęła pisać, szepcząc
do siebie, po czym pokazała serwetkę wszystkim.
- Ale tu pisze spolica, a nie soplica. - Powiedział
Theodore.
- Jeszcze raz! - wykrzyknęła i zaczęła pisać, literując
sobie. - S. O. P. L. I. C. A. - I ponownie pokazała serwetkę.
- Znów nasiałaś spolica, Jo. - powiedziała Alexa śmiejąc się
donośnie. - To napisz chociaż swoje imię i nazwisko.
- O, spoko. Specjalnie wzięłam takie krótkie. - Powiedziała
po czym pokazała tę samą serwetkę na której było napisane JO GETY.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem i od tamtej pory ci co byli przy
tym nazywają Jo po prostu Getry.
Po Kilku kolejnych szklankach Theodore przestał zwracać
uwagę na resztę i zaczepiał Maje.
- Możesz mi pomóc utrzymać równowagę? Bo chyba na ciebie
lecę. - Powiedział bełkotliwie, próbując być szarmancki. Maja zbita z tropu
próbowała przyswoić to, co właśnie powiedział do niej mężczyzna. A Theodore
kontynuował próby:
- Gdybyś była kanapką nazywała byś się MC Beauty. Gdyby
wystawała ci metka, to na pewno napisane byłoby na niej made in heaven.
W tym samym czasie Alexa przerwała filozoficzne rozmowy z
Katie.
- Mam ochotę na keksa.
- Jakiego keksa? - zapytała zdziwiona Vicessy.
- No taki z bułką, mięsem, sałatką. - po czym wstała i
teleportowała się gdzieś. Po chwili wróciła oszołomiona. - Mam szafkę w
lodówce.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Theodore nadal próbował
poderwać Maję.
- Mam smoka rasy BMW, chcesz zobaczyć? Żuł bym twoje usta
jak surowy boczek. - Wybełkotał i zbliżył się niebezpiecznie do Mai, po czym
spadł bezwładnie z krzesła.
- Tena, a ty co taka cicha? - zapytała Roxanne. - Opowiedz
coś o sobie.
- A co? - zapytała, z lekko zamglonym wzrokiem profesor
Hate.
- No nie wiem, kim są twoi rodzice?
- Mój tata jest kierownicą tira.
- KIEROWNICĄ! - zawyła ze śmiechu Alessandra. - Jo, twoje
błędy na prawdę się innym udzielają. - Po czym zaczęła tańczyć do ulubionej
piosenki lecącej z gramofonu.
- Stawiam galeona, że nie zatańczysz na stole! - powiedziała
wyzywająco Katie.
- JA nie zatańczę?! - obruszyła się profesor Duss po czym
dość niezdarnie weszła na stół i zaczęła tańczyć. Katie rzuciła jej galeona.
- Tańcz mała tańcz.
- Rzuciła bez cienia entuzjazmu, patrząc z zainteresowaniem
w stronę Theodore’a podrywającego Maję.
- Twój tata był chyba złodziejem, bo umieścił wszystkie
gwiazdy w Twoich oczach.. - Kontynuował pan White, a dyr. Smith zaczęła
zastanawiać się, skąd on ma takie idiotyczne podrywy.
- Wariaci są o wiele więcej warci od normalnych. - Mruknęła
pod nosem, patrząc bezcelowo w stronę Getrów. - No bo Wariaci są normalni, a
normalni nie. - Stwierdziła, uśmiechając się pod nosem. ,,W końcu powiedziałam
coś mądrego!’’ - Szepnęła niemalże niedosłyszalnie.
- A to nie na odwrót? - Spytała Aless, a Vic pokiwała głową;
,,no właśnie!’’.
- A no nie na odwrót. - Zaprotestowała Katie, pochylając się
w stronę Aless.
- A to czemu? - Zmarszczyła brwi Alessandra.
- A no bo ja tak mówię..! - Mruknęła Katie i cała trójka
pokiwała głowami.
- Dokładnie. To za zdrowie twojego mówienia…! - Rzekła Vic,
a ja zaczęłam powoli rozumieć, co z ludźmi robi alkohol i czemu dla nieletnich
jest on zakazany. Trzy nauczycielki dobyły butelek (bo już dawno odechciało im
się nalewać do kieliszków) i wypiły kolejny, potężny łyk.
Camil wówczas zdenerwował się bardzo; nikt nie chciał go
słuchać. Wszedł więc na stół, nie przejmując się zdziwionymi spojrzeniami
reszty nauczycieli, kopnął jeden z talerzy i wrzasnął na całe gardło.
- SŁUCHAJCIE MNIE! - Ryknął, spoglądając z pijacką furią w
stronę pozostałych.
- Słuchamy…! - Odpowiedział Theo, któremu ognista już dawno
odebrała rozum. - Co masz do powiedzenia, milordzie…?
- NIE WIEM! - Warknął, patrząc na Theodore’a zezem. - BO
ZAPOMNIAŁEM…!
- A cz-czka!-czemu zapo-czka!-łeś? - Powiedziała Jo, czkając
w najlepsze.
- BO BYŁO GŁOŚNO! W TAKIM ROZWARTYM DIASZU NIE DA SIĘ
SKUPIĆ!
- Rozwartym diaszu? - Spytała Katie, chichocząc w najlepsze
z Aless. - A co to?
- No jak to co? - Spytała Madi. - Pewno jakiś eliksir, o
którym wszyscy zapomnieli, bo nikt nie lubi mieszać w kotle składników! -
Mruknęła,spoglądając na wszystkich i popijając trunek...trunek?!
- Skąd masz trunek? - Zainteresowały się Vic i Jo, które z
wszystkich dotychczas najwięcej wypiły. Camil natomiast z nudów zaczął tłuc
wszystkie kubki i kieliszki, jakie napotkał na swej drodze.
- Z szafki Alexy.
- Tej w lodówce? - Spytała Alexa. Madi pokiwała głową.
- I ZNOWU O MNIE ZAPOMNIELIŚCIE! - Zaprotestował prof. Rain,
tłukąc kolejny kieliszek.
- Proseforze Deszcz, proszę się uspokoić…! - Mruknęła Katie,
której słowa zaczęły się już powoli plątać.
- NIE USPOKOJEM SIEM! - Protestował dalej, aż w końcu Getrom
puściły nerwy. Wstała i (chwiejąc się na nogach) wyjęła różdżkę. Jednak przez
alkohol zapomniała większość zaklęć. Rzuciła więc pierwsze lepsze, jakie jej
przyszło na myśl.
- Energiola Leviosa! - Krzyknęła, utrzymując przy tym akcent
na pierwszej sylabie. Jednak - o dziwo - nic się nie stało.
- JO NIE UMIEEEE CZAROOOOWAĆ…! - Ryknął na całe gardło Camil
z wrednym uśmieszkiem i błyskiem w oczach; było widać, że jest pod wpływem
alkoholu.
- NIE PRAWDA! - Zaprzeczyła z furią w oczach.
Warto by było teraz wspomnieć, jak zachowali się Ci, którzy
wypili najmniej.
Olivia, Tena i Astria patrzyły na wszystko w ciszy, nie mogąc
się zdecydować, czy przerwać im ,,dyskusję’’ czy może nie wtrącać się, żeby
samemu nie oberwać. Jednak kiedy Camil wziął do ręki kieliszek, Astria zerwała
się i gwałtownie powaliła go na podłogę (trzeba wiedzieć, że prof. Rain ledwo
trzymał się na nogach z powodu zbyt wielu kieliszków Whiskey). Tena prędko
teleportowała się do cieplarni i wróciwszy rzuciła na stół jakieś ziele, które
swoim zapachem uśpiło wszystkich nauczycieli. Trzy nauczycielki wyszły zza
parawanu i zobaczyły bawiących się studentów. Liv spytała się jednego z nich,
która godzina.
- Trzecia nad ranem! - Odparł z uśmiechem. Livia
wytrzeszczyła oczy.
- KONIEC IMPREZY! - Zarządziła przy pomocy sonorusa. -
IDZIEMY SPAĆ, MOI MILI!
Szum sprzeciwów i zrzędzenia odpowiedział zarządcy, jednak
Olivia była nie do ubłagania. Poczekała, aż wszyscy wyjdą z sali, a następnie
trójka nauczycielek opadła zmęczona na podłogę.
- Olivia… - Jęknęła Tena.
- Taaak?
- Powiedz Jo i Katie, że chcemy podwyżki.
-*-
Obraz zaczął się oddalać, aż w końcu stałam ze zdziwioną
miną pochylając się nad myślodsiewnią. Zaśmiałam się szczerze i wlałam
wspomnienie do fiolki, następnie odkładając je starannie na swoje miejsce.
Parsknęłam śmiechem i przysięgłam sobie, że Ognistą będę pić jedynie w
ograniczonych ilościach. Wyszłam z pomieszczenia, śmiejąc się pod nosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz