O TEJ KSIĄŻCE
Fantastyczne zwierzęta są owocem wieloletnich podróży i
badań. Spoglądam w przeszłość, na samego siebie jako siedmioletniego czarodzieja,
który godzinami szatkował chorbotki w swojej sypialni, i zazdroszczę mu
podróży, które go czekają: z cienistych dżungli do nasłonecznionych pustyń, ze
szczytów gór w grząskie bagna, gdzie ten upaprany chorbotkami chłopiec, kiedy
dorośnie, będzie tropił zwierzęta opisane na kolejnych stronach tej książki.
Zwiedzałem legowiska, nory i gniazda na pięciu kontynentach, obserwowałem
ciekawe zwyczaje magicznych zwierząt w stu krajach, byłem świadkiem ich
czarodziejskich mocy, niekiedy udawało mi się zaskarbić ich zaufanie, a bywało,
że broniłem się przed nimi moim podróżnym czajnikiem. Pierwsze wydanie
Fantastycznych zwierząt zostało zamówione w 1918 roku przez pana Augusta
Worme'a z Książnicy Obskurus, który był tak uprzejmy, że zapytał mnie, czy nie
podjąłbym się napisania dla jego wydawnictwa rzetelnego kompendium magicznych
zwierząt. Byłem wtedy tylko skromnym pracownikiem Ministerstwa Magii, więc
wykorzystałem szansę powiększenia mojej żałosnej pensji (dwa sykle tygodniowo!)
i spędzenia wakacji na podróżowaniu po świecie w poszukiwaniu nowych magicznych
gatunków. Kolejne wznowienia mówią same za siebie: to już pięćdziesiąte drugie
wydanie Fantastycznych zwierząt. Ten wstęp ma odpowiedzieć na kilka z
najczęściej zadawanych pytań, które pojawiały się w mojej cotygodniowej korespondencji
od momentu pierwszego wydania książki w 1927 roku. A oto pierwsze pytanie, być
może fundamentalne: Czym jest “magiczne zwierzę"?
CZYM JEST MAGICZNE ZWIERZĘ?
Próby zdefiniowania “zwierzęcia" od wieków wywoływały gorące
dyskusje. Chociaż może to zaskoczyć niektórych początkujących magizoologów,
problem łatwiej będzie zrozumieć, jeśli dla przykładu przyjrzymy się trzem
gatunkom magicznych stworzeń. Wilkołaki przez większość swojego życia są ludźmi
(obojętne, czy są to czarodzieje, czy mugole). Jednak raz w miesiącu zamieniają
się w dzikie, czworonożne bestie o morderczych skłonnościach, pozbawione
ludzkiego sumienia. Zwyczaje centaurów nie przypominają ludzkich. Centaury żyją
w dzikich rejonach, nie noszą ubrań, wolą żyć z dala od czarodziejów i mugoli,
choć są równie inteligentne. Trolle mają humanoidalny wygląd, poruszają się w
pozycji wyprostowanej, potrafią się nauczyć kilku prostych słów, a mimo to są
głupsze od najbardziej tępego jednorożca i nie posiadają żadnych magicznych
mocy prócz zdumiewającej, nienaturalnej siły. Zadajmy sobie teraz pytanie:
Które z tych stworzeń są “istotami" — czyli stworzeniami zasługującymi na
prawo udziału w kierowaniu czarodziejskim światem — a które są “zwierzętami"?
Pierwsze próby ustalenia, które magiczne stworzenia powinny być określane mianem “zwierząt", można określić jako bardzo prymitywne. W XIV wieku Burdock Muldoon, ówczesny przewodniczący Rady Magów, postanowił, że każdy członek magicznego społeczeństwa, który chodzi na dwóch nogach, otrzyma odtąd status “istoty", podczas gdy reszta pozostanie “zwierzętami". W duchu przyjaźni wezwał wszystkie “istoty" na spotkanie na szczycie, w celu omówienia nowych praw czarodziejskiego świata, i z przerażeniem stwierdził, że się przeliczył. Sala spotkań zapełniła się goblinami, które przyprowadziły z sobą tyle dwunogich stworzeń, ile udało im się znaleźć. Jak opisuje Bathilda Bagshot w swojej Historii magii:
Pierwsze próby ustalenia, które magiczne stworzenia powinny być określane mianem “zwierząt", można określić jako bardzo prymitywne. W XIV wieku Burdock Muldoon, ówczesny przewodniczący Rady Magów, postanowił, że każdy członek magicznego społeczeństwa, który chodzi na dwóch nogach, otrzyma odtąd status “istoty", podczas gdy reszta pozostanie “zwierzętami". W duchu przyjaźni wezwał wszystkie “istoty" na spotkanie na szczycie, w celu omówienia nowych praw czarodziejskiego świata, i z przerażeniem stwierdził, że się przeliczył. Sala spotkań zapełniła się goblinami, które przyprowadziły z sobą tyle dwunogich stworzeń, ile udało im się znaleźć. Jak opisuje Bathilda Bagshot w swojej Historii magii:
Niewiele dało się usłyszeć
w straszliwym zgiełku, w którym skrzeczenie dirikraków i lamenty lelków wróżebników
mieszały się z nieustającą, przeszywającą pieśnią świergotników. Kiedy
czarownice i czarodzieje próbowali omówić leżące przed nimi dokumenty,
najróżniejsze chochliki i elfy zaczęły krążyć nad ich głowami, chichocząc i
trajkocząc. Około tuzina trolli jęło rozbijać komnatę maczugami, podczas gdy
baby-jagi krążyły po sali w poszukiwaniu dzieci do zjedzenia. Przewodniczący
rady wstał, poślizgnął się na odchodach kudłonia, i wybiegł z sali, miotając
przekleństwa.
Jak widzimy, samo posiadanie dwóch nóg nie gwarantuje, że
magiczne stworzenie zechce albo też potrafi zainteresować się sprawami rządzenia
czarodziejskim światem. Rozgoryczony Burdock Muldoon zrezygnował z kolejnych prób
zintegrowania nie będących czarodziejami członków społeczności magicznej w
Radzie Magów. Następczyni Muldoona, pani Elfrida Clagg, starała się stworzyć
nową definicję “istot", w nadziei, że w ten sposób uda się nawiązać bliższe
stosunki z innymi magicznymi stworzeniami. Ogłosiła, że “istotami" są
wszystkie stworzenia, które mówią ludzkim językiem. W związku z tym na kolejne
zebranie zostali zaproszeni wszyscy, których Rada Magów była w stanie zrozumieć.
Jednak i tym razem pojawiły się problemy. Trolle, których gobliny nauczyły
kilku prostych zdań, zaczęły demolować salę obrad tak jak poprzednio. Wozaki
urządziły sobie wyścigi między nogami od krzeseł, na których siedzieli
członkowie Rady, raniąc przy tym tyle łydek, ile się dało. Przybyła liczna
delegacja duchów (które poprzednio zostały wykluczone z obrad przez Muldoona,
ponieważ nie poruszały się na dwóch nogach, lecz unosiły w powietrzu), ale
wkrótce opuściła salę obrad, urażona tym, co duchy określiły później jako
“bezwstydne skupienie się Rady na potrzebach istot żywych i zlekceważenie
potrzeb istot martwych". Centaury, które za czasów Muldoona zostały zaklasyfikowane
do “zwierząt", a przez panią Clagg do “istot", odmówiły uczestnictwa w
Radzie, protestując przeciwko wyłączeniu trytonów, które poza wodą porozumiewają
się wyłącznie po trytońsku. Dopiero w 1811 roku ustalono podział, który
zadowolił większość magicznej społeczności. Grogan Kikut, nowo mianowany
minister magii, zdecydował, że “istotą" jest “każde stworzenie obdarzone
inteligencją wystarczającą do zrozumienia praw magicznej społeczności i do
współodpowiedzialności przy ustalaniu tych praw". Przedstawiciele trolli zostali
przepytani pod nieobecność goblinów i stwierdzono, że w ogóle nie rozumieją, co
się do nich mówi; w związku z tym zostali zakwalifikowani do “zwierząt",
mimo iż poruszają się na dwóch nogach. Po raz pierwszy zaproponowano trytonom
(za pośrednictwem tłumaczy) status “istot". Elfy, chochliki i gnomy, mimo ich
humanoidalnej postury, bez skrupułów zostały uznane za “zwierzęta". Oczywiście
nie rozwiązało to wszystkich problemów i nie wyjaśniło wszystkich wątpliwości.
Każdy z nas słyszał o ekstremistach, którzy agitują, aby mugoli zaliczyć do
“zwierząt". Mamy świadomość, że centaury odmówiły statusu “istot" i
zażyczyły sobie, aby pozostawiono im status “zwierząt". Wilkołaki przez wiele
lat przerzucano między wydziałami zwierząt i istot. Obecnie, kiedy piszę tę
książkę, Służby Pomocy Wilkołakom funkcjonują w Wydziale Istot, podczas gdy
Rejestr Wilkołaków i Brygada Ścigania Wilkołaków podlegają Wydziałowi Zwierząt.
Kilka rodzajów bardzo inteligentnych “istot" sklasyfikowano jako
“zwierzęta", ponieważ nie są one w stanie zapanować nad swoją brutalną naturą.
Akromantule i mantykory są zdolne do sensownej rozmowy, ale pożrą każdego
człowieka, który spróbuje się do nich zbliżyć. Sfinksy mówią wyłącznie
zagadkami i rebusami, bywają też brutalne, jeśli otrzymają złą odpowiedź. Za
każdym razem, kiedy na stronach tej książki pojawiają się wątpliwości co do
klasyfikacji jakiegoś gatunku, zaznaczyłem to w danym haśle. Zastanówmy się
teraz nad pytaniem, które pada najczęściej w dyskusjach między czarownicami i
czarodziejami, kiedy rozmowa schodzi na tematy magizoologii: dlaczego tych
stworzeń nie zauważają mugole?
W stosunku do duchów został zastosowany wyjątek, ponieważ stwierdziły,
że określanie ich mianem “istot" rani ich uczucia, jako że jest oczywiste,
iż są “post-istotami". Dlatego też Kikut stworzył w Urzędzie Kontroli nad
Magicznymi Stworzeniami trzy wydziały, które istnieją do dziś: Wydział
Zwierząt, Wydział Istot i Wydział Duchów.
Centaurom nie odpowiadał fakt, że niektóre stworzenia, takie jak wiedźmy i wampiry, miały dzielić z nimi status “istot", w związku z czym stwierdziły, że dadzą sobie radę bez czarodziejów. Rok później taki sam postulat przedłożyły trytony. Ministerstwo Magii z niechęcią zgodziło się na ich prośby. Chociaż Biuro Łączności z Centaurami istnieje w Wydziale Zwierząt Urzędu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, żaden centaur nigdy z niego nie skorzystał. Toteż stwierdzenie, że ktoś został “odesłany do Biura Centaurów", stało się w Urzędzie swego rodzaju żartem i oznacza, że osoba, o której mowa, będzie w najbliższym czasie zwolniona.
Centaurom nie odpowiadał fakt, że niektóre stworzenia, takie jak wiedźmy i wampiry, miały dzielić z nimi status “istot", w związku z czym stwierdziły, że dadzą sobie radę bez czarodziejów. Rok później taki sam postulat przedłożyły trytony. Ministerstwo Magii z niechęcią zgodziło się na ich prośby. Chociaż Biuro Łączności z Centaurami istnieje w Wydziale Zwierząt Urzędu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, żaden centaur nigdy z niego nie skorzystał. Toteż stwierdzenie, że ktoś został “odesłany do Biura Centaurów", stało się w Urzędzie swego rodzaju żartem i oznacza, że osoba, o której mowa, będzie w najbliższym czasie zwolniona.
MUGOLE A FANTASTYCZNE ZWIERZĘTA:KRÓTKA HISTORIA MUGOLSKIEJ
ŚWIADOMOŚCI
Chociaż może to się wydać niektórym czarodziejom
zadziwiające, mugole nie zawsze byli nieświadomi istnienia magicznych i
potwornych stworzeń, które od tak dawna i z niemałym trudem staramy się przed
nimi ukryć. Rzut oka na mugolską średniowieczną literaturę i sztukę ujawnia, że
wiele stworzeń, które mugole obecnie uważają za wytwory swojej wyobraźni, było
przez nich kiedyś uznawane za istniejące w rzeczywistości. Smoki, gryfy,
jednorożce, feniksy i centaury — te i inne stworzenia pojawiają się w dziełach
mugoli z tamtego okresu, co prawda opisywane z wręcz komiczną nieścisłością. Głębsza
analiza mugolskich bestiariuszy tamtego okresu dowodzi, że większość gatunków magicznych
zwierząt albo w ogóle umknęła uwagi mugoli, albo została pomylona z czymś innym.
Przeanalizujmy pewien ocalały fragment manuskryptu brata Benedykta, franciszkanina
z Worcestershire:
Dzisiaj, gdym pracował
w herbarium, odchyliłem krzaczek bazylii i znalazłem za nią fretkę olbrzymich rozmiarów.
Nie schowała się ona ani nie uciekła, jak na fretkę przystało, lecz skoczyła na
mnie, a obaliwszy na ziemię, krzyknęła z niezwykłą wściekłością “Wynoś się
stąd, łysolu!" Po czym ugryzła mnie w nos tak złośliwie, że krwawił przez
kilka godzin. Opat nie zechciał uwierzyć, żem spotkał gadającą fretkę, i
dopytywał się, czym nie raczył się winem z rzepy, warzonym przez brata Bonifacego.
Ponieważ nos mój nadal był obrzmiały i wciąż krwawił, zostałem zwolniony z
nieszporów.
Jest oczywiste, że
nasz mugolski przyjaciel nie odkrył fretki, jak przypuszczał, lecz wozaka,
polującego zapewne na swą ulubioną zdobycz — gnomy. Niepełne zrozumienie jest
często groźniejsze niż całkowita niewiedza, a obawa mugoli przed magią z
pewnością była spotęgowana strachem przed tym, co mogło się czaić między
ziołami w ich ogrodach. W owych czasach prześladowania czarodziejów przez
mugoli osiągnęły niespotykaną dotychczas skalę, a spotkania z takimi
zwierzętami jak smoki czy hipogryfy doprowadzały mugoli do zbiorowej histerii. Celem
tej pracy nie jest rozpamiętywanie smutnych czasów poprzedzających ukrycie się
czarodziejów. Jedyne, co nas tutaj interesuje, to los tych legendarnych
zwierząt, które, tak jak i my, musiały zostać ukryte, aby mugole mogli
utwierdzić się w przekonaniu, że coś takiego jak magia nie istnieje. Międzynarodowa
Konfederacja Czarodziejów przedyskutowała tę sprawę na słynnym szczycie w 1692
roku. Aż siedem tygodni trwały burzliwe dyskusje między czarodziejami wszystkich
narodowości nad trudnym zagadnieniem magicznych stworzeń. Ile gatunków będziemy
w stanie ukryć przed mugolami i które na to zasługują? Gdzie i jak mamy je
ukryć? Debata stawała się coraz bardziej zażarta. Część stworzeń była nieświadoma
tego, że ważą się ich losy, inne przyłączyły się do dyskusji. W końcu
uczestnicy obrad osiągnęli porozumienie. Ustalono, że dwadzieścia siedem
gatunków, których wielkość oscyluje między smokami a korniczakami, zostanie ukrytych
przed mugolami za pomocą czaru iluzji, który sprawi, że zwierzęta te będą im
się wydawać wyłącznie wytworem wyobraźni. Przez następne stulecie liczba ta
wzrastała, w miarę jak czarodzieje stawali się coraz bieglejsi w metodach
utajania. W 1750 roku do Międzynarodowego Kodeksu Tajności Czarodziejów została
włączona Klauzula 73, do której dostosowują się dzisiaj ministerstwa magii na całym
świecie:
Wszystkie
czarodziejskie rady ustawodawcze są odpowiedzialne za ukrywanie magicznych
zwierząt, istot i duchów w granicach swego terytorium, a także za sprawowanie
nad nimi opieki i kontroli. Jeśli którekolwiek z tych stworzeń wyrządzi krzywdę
komukolwiek ze społeczności mugoli albo zwróci na siebie ich uwagę, czarodziejskie
ciało ustawodawcze danego państwa zostanie pociągnięte do odpowiedzialności przez
Międzynarodową Konfederację Czarodziejów.
MAGICZNE ZWIERZĘTA W UKRYCIU
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że od czasu wprowadzenia w
życie Klauzuli 73 nigdy jej nie naruszono. Starsi czytelnicy z Wielkiej
Brytanii na pewno pamiętają incydent z Ilfracombe z 1932 roku, kiedy to samotny
zielony smok walijski zapikował na plażę pełną opalających się mugoli.
Nieszczęścia udało się uniknąć dzięki odważnym działaniom rodziny czarodziejów
spędzającej tam akurat wakacje (później odznaczonej Orderami Merlina Pierwszej Klasy),
która rzuciła na mieszkańców Ilfracombe największą w tym stuleciu powódź zaklęć
zapomnienia, o mały włos nie doprowadzając do katastrofy. Międzynarodowa Konfederacja
Czarodziejów zmuszona była wielokrotnie karać grzywnami niektóre narody za łamanie
Klauzuli 73. Najczęściej karane są Tybet i Szkocja. Mugole tak często widywali
yeti, że Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów uznała za konieczne
umieszczenie w Tybecie na stałe Międzynarodowych Sił Ochrony. W Loch Ness zaś
największa kelpia na świecie wciąż pozostaje na wolności i wygląda na to, że
bardzo lubi przyciągać uwagę ludzi. Jeśli nie liczyć tych niepowodzeń, możemy
śmiało stwierdzić, że udało nam się odwalić kawał dobrej roboty. Nie ma
wątpliwości, że przytłaczająca większość żyjących dziś mugoli nie wierzy w
fantastyczne zwierzęta, których tak się lękali ich przodkowie. Nawet ci mugole,
którzy zauważają odchody kudłonia albo ślady toksyczka — byłoby głupotą
twierdzić, że da się ukryć wszelkie ślady tych stworzeń — zadowalają się choćby
najbardziej naciąganym niemagicznym wyjaśnieniem. Jeśli jakiś mugol jest na
tyle nierozsądny, aby zwierzyć się innemu, że widział hipogryfa odlatującego na
północ, zostaje zazwyczaj uznany za pijanego albo stukniętego. Chociaż może nam
się to wydać niesprawiedliwe, mimo wszystko lepiej mieć opinię pijaka lub głupka,
niż zostać spalonym na stosie albo utopionym w pobliskim stawie. Jak więc
wspólnota czarodziejów ukrywa fantastyczne zwierzęta? Na szczęście niektóre gatunki
dają sobie świetnie radę same. Stworzenia takie jak tebo, demimozy i nieśmiałki
mają bardzo dobre sposoby kamuflażu, tak więc Ministerstwo Magii nie musi się
nimi zajmować. Są też zwierzęta, które z powodu swojej mądrości bądź
nieśmiałości za wszelką cenę unikają kontaktów z mugolami: na przykład jednorożce,
lunaballe i centaury. Inne stworzenia zamieszkują tereny niedostępne dla mugoli
— mam na myśli akromantulę, która mieszka głęboko w niezbadanych lasach Borneo,
czy feniksa, gnieżdżącego się na szczytach gór niedostępnych bez użycia magii.
Poza tym istnieją magiczne zwierzęta (jest ich zresztą najwięcej), zbyt małe,
szybkie lub biegłe w podszywaniu się pod zwykłe zwierzęta, aby zwrócić uwagę
mugoli — do tej kategorii należą chorbotki, żądlibąki i psidwaki. Pozostaje
jednak wiele magicznych zwierząt, które czy to z rozmysłem, czy też mimowolnie,
dają się zobaczyć nawet mugolom, i to właśnie one zapewniają sporo pracy Urzędowi
Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Ten departament, drugi co do wielkości w
Ministerstwie Magii, zajmuje się na wielorakie sposoby licznymi potrzebami
różnych gatunków zwierząt.
Bezpieczne siedliska
Przypuszczalnie najlepszym sposobem ukrywania magicznych stworzeń
jest tworzenie im bezpiecznych siedlisk. Zaklęcia antymugolskie powstrzymują
nieproszonych gości przed wkraczaniem do lasów zamieszkanych przez centaury i
jednorożce, a także przed zbliżaniem się do jezior i rzek, w których żyją
trytony. W szczególnych przypadkach, na przykład kwintopedów, spore tereny są
po prostu nienanoszalne, Niektóre z tych terenów muszą być pod stalą obserwacją
czarodziejów. Przykładem mogą być rezerwaty smoków. Podczas gdy jednorożce i
trytony bardzo chętnie pozostają na wyznaczonych im terenach, smoki
wykorzystują każdą nadarzającą się okazję, aby wyruszyć na poszukiwanie zdobyczy
poza granice rezerwatów. W niektórych przypadkach czary antymugolskie nie
działają, ponieważ moc pewnych zwierząt je neutralizuje. Należą do nich kelpie,
których jedynym celem jest zwrócenie na siebie uwagi ludzi, a także pogrebiny,
które same sobie ludzi wyszukują
Regulacje dotyczące sprzedaży i rozmnażania
Niebezpieczeństwo, że jakiś mugol natknie się na duże albo groźne
magiczne zwierzę, zostało w dużym stopniu zażegnane wraz z wprowadzeniem
surowych kar za ich hodowlę oraz sprzedaż jaj i młodych. Urząd Kontroli nad
Magicznymi Stworzeniami zwraca baczną uwagę na handel fantastycznymi zwierzętami.
W 1965 roku wprowadzono Zakaz Eksperymentalnej Hodowli, w związku z czym
tworzenie nowych gatunków stało się nielegalne.
Zaklęcia zwodzące
Zwykli czarodzieje również biorą udział w ukrywaniu
magicznych zwierząt. Na przykład ci, którzy są posiadaczami hipogryfów, mają
prawny obowiązek rzucić na swoje zwierzę zaklęcie zwodzące, aby zniekształcić
obraz hipogryfa, gdyby zobaczył go mugol. Zaklęcia zwodzące należy codziennie odnawiać,
ponieważ ich efekty nie utrzymują się długo.
Zaklęcia modyfikujące pamięć
Jeśli dojdzie do najgorszego i mugol zobaczy to, czego nie powinien
widzieć, zapewne najlepszym sposobem na naprawienie tej sytuacji będą zaklęcia
modyfikujące pamięć. W większości wypadków zaklęcie może zostać rzucone przez
właściciela zwierzęcia, ale w wyjątkowo trudnych przypadkach Ministerstwo Magii
wysyła drużynę wyszkolonych amnezjatorów.
Biuro Dezinformacji
Biuro Dezinformacji wkracza do akcji tylko w wyjątkowych przypadkach
konfliktów magiczno-mugolskich. Niektóre magiczne katastrofy i wypadki zbyt rzucają
się w oczy, aby wytłumaczyć je mugolom bez pomocy autorytetu z zewnątrz. W
takiej sytuacji Biuro Dezinformacji kontaktuje się bezpośrednio z mugolskim
premierem, aby przekazać mu jakieś wiarygodne niemagiczne wytłumaczenie danego
zdarzenia. Liczne wysiłki Biura, mające na celu przekonanie mugoli, że wszystkie
zdjęcia, które miały być dowodem na istnienie kelpii w jeziorze Loch Ness, są sfałszowane,
doprowadziły do naprawienia sytuacji, która wyglądała już bardzo niepokojąco.
DLACZEGO MAGIZOOLOGIA JEST TAK WAŻNA
Opisane powyżej zabiegi są jedynie drobnym fragmentem pracy,
jaką wykonuje Urząd Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Pozostaje tylko
odpowiedzieć na pytanie, na które wszyscy, w głębi serca, znamy odpowiedź: Dlaczego
wciąż, jako społeczność i indywidualnie, staramy się chronić i ukrywać magiczne
zwierzęta, nawet te, które są niebezpieczne i nie dają się oswoić? Oczywiście
po to, aby przyszłe pokolenia czarownic i czarodziejów mogły czerpać radość z
ich przedziwnego piękna i mocy, podobnie jak mieliśmy to szczęście my. Ta praca
jest jedynie skromnym wstępem do przebogatego skarbca fantastycznych stworzeń
zamieszkujących nasz świat. Na stronach tej książki zostało opisanych
siedemdziesiąt pięć gatunków, ale nie wątpię, że jeszcze w tym roku zostanie
odkryty jakiś nowy, dotychczas nieznany, co pociągnie za sobą konieczność
opublikowania kolejnego, pięćdziesiątego trzeciego poprawionego wydania Fantastycznych
zwierząt. Tymczasem dodam tylko, że bardzo mnie raduje świadomość, iż dzięki
tej książce kolejne pokolenia młodych czarownic i czarodziejów wzbogacały swą
wiedzę i nabierały większego zrozumienia dla tych wszystkich fantastycznych
zwierząt, które tak kocham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz